Następnego dnia o trzynastej wciśnięty w pożyczoną marynarkę Niv wyszedł na mównicę sali konferencyjnej. Profesor Sestiere zapowiedział go jako obiecany gwóźdź programu. Emocje, zmęczenie, litry wypitej kawy i szklanka specyfiku na wzmocnienie głosu – wszystko to sprawiło, że nie zapamiętał szczegółów wykładu.
Opowiadał o myszach, którym wstrzyknął nanoboty. O tym, jak część z nich umierała po kilku godzinach, a część po kilku dniach, w zależności od wieku i stopnia rozwoju nowotworu. Pokazywał wykresy, zdjęcia i schematy wskazujące, jak bardzo nie udało mu się znaleźć sposobu na raka i jakie efekty uboczne nękały badane gryzonie.
W pierwszym rzędzie Graham Young zawzięcie klepał w klawisze laptopa. Po kordialności oraz dziecinnym zapale prostodusznego entuzjasty nauki, którego z takim powodzeniem odgrywał na potrzeby profesora Bielawskiego, nie został nawet ślad. Teraz trudno było w ogóle dać wiarę, że jego wydłużona, pełna powagi twarz o wyrazistych rysach byłaby zdolna do tego typu żywiołowej ekspresji, przebiegle zmrużone oczy – do chorobliwej ekscytacji, wygięte w dół, zaciśnięte usta – do uśmiechu. Podczas całego wykładu zaledwie raz oderwał wzrok od komputera i spojrzał na Niva, a w jego błękitnych oczach mignęło zniecierpliwienie, a także pełen rozczarowania wyrzut. Zaraz jednak stracił zainteresowanie prelegentem i tylko ledwo dostrzegalne wykrzywienie wąskich warg w pogardliwym grymasie było dowodem, że zaszczycił Niva jakąkolwiek myślą. Chwilę później jego proste brwi znów ściągnęły się w pojedynczą poziomą kreskę, wysokie czoło zmarszczyło w skupieniu, a ostry podbródek i mięśnie szczęk zadrgały mimowolnie, zdradzając, że dyrektor InnoMedu miał jakiś twardy orzech do zgryzienia. Niv życzył mu z całego serca, aby połamał sobie na nim zęby.
Obok Younga siedziała Daiva i wpatrywała się w przestrzeń, a na jej twarzy malowały się emocje, których Niv dla odmiany nie miał ani czasu, ani ochoty analizować.
Na koniec wykładu pokazał to, co umknęło wszystkim, poza nim i profesorem Sestiere. Wrócił do slajdów z wynikami zdrowych myszy poddawanych działaniu nanobotów. Średni czas życia nie odbiegał od wartości, do których przyzwyczajeni byli obecni. Inny obraz pojawiał się po rozłożeniu próby na grupy wiekowe i odrzuceniu wyników starszych, zmarłych gwałtownie osobników. Młodsze gryzonie nie tylko przeżywały, ale żyły kilkukrotnie dłużej niż przeciętna laboratoryjna mysz!
Gdy skończył, część słuchaczy ostentacyjnie wyszła. Większość tych, którzy zostali, prześcigała się w podważaniu jego wyników. Ci, którzy nie odróżniali pipety od szalki, oskarżali go o błędy warsztatowe; ci, którzy nie odróżniali średniej od mediany, o statystyczne; pozostali zaś, którzy nie znali się na niczym, wręcz o szarlatanerię. Potem profesorowie pokłócili się między sobą o jakieś dawno zapomniane doświadczenia, a gdy kończyły się im argumenty, wywlekali – ku uciesze dziennikarzy i młodzieży – sterty brudów sprzed dekad.
Po dwóch godzinach Sestiere wstał i zakończył sesję pytań, pozwalając zabrać głos milczącemu od dłuższej chwili Nivowi. Ten uśmiechnął się z wdzięcznością i ogłosił:
— Za zgodą Instytutu Weizmanna wszystkie protokoły, metody i wyniki mojego badania zostaną umieszczone w specjalnym repozytorium. Z tego co mi wiadomo, są tam przesyłane właśnie w tej chwili. — Spojrzał na Younga, który wyglądał, jakby dostał zawału. — Ach. Byłbym zapomniał. — Wbił w dyrektora twarde spojrzenie. — Są dostępne na otwartej licencji.